Jestem fanką wszelkiego rodzaju kulek. Po prostu podobają mi się i już. Może dlatego, że starożytni uważali ją za kształt idealny? Moja ukochana biżuteria zawsze zawiera jakąś kulkę. Na szczęście w przyrodzie występuje często. Oto dowody z dzisiejszego spaceru. Na pierwszy ogień coś, co rośnie niedaleko mojego domu, lecz czego nazwy nie znam (może ktoś mi podpowie?)
Bardzo ładnie wyglądają w wazonie, choć kuleczki krótko zachowują jędrność. Można je też wykorzystywać do wieńców, w zeszłym roku zrobiłam adwentowy z ich udziałem, do tego jeszcze kulki cisowe, zresztą każde się nadają. Może w tym roku też zrobię?
Następnie na mej drodze napotkałam rajskie jabłuszka i jarzębinę. Cudności po prostu.
Potem były jeszcze śniegulki, które tak przyjemnie pękają pod butem…
A na koniec jeszcze kulki cisowe.
Potem były trochę większe kulki, czyli ostatnie jabłka. Kilka na drzewie i trochę w skrzynce. Dziś jest taka pogoda w kratkę, trochę popada, a potem wychodzi słonko… Dlatego na jabłuszkach widać krople deszczu.
Rodzajów kulek jest oczywiście dużo więcej, wystarczy wybrać się na łąkę. Pokazałam tylko te, które akurat dziś mi wpadły w obiektyw. Króciutki spacer na pocztę…
I jeszcze kilka zdjęć ze spaceru. Widać, że pogoda jest deszczowa, choć chwilowo świeci słońce.
Ach te oranże i czerwienie na chłodnym tle… Piękna kompozycja.
Brak komentarzy