Jakiś czas temu obejrzeliśmy rodzinnie film pt. “Jojo Rabbit!”. To wyjątkowy obraz o wojnie. Jeśli miałabym szukać porównania, to przychodzi mi do głowy “La Vita e Bella” Roberta Benigniego. To taki rodzaj kina, po którym dzieci przez wiele dni zadają pytania. Dobre i mądre pytania.
Głównym bohaterem jest tytułowy Jojo, chłopiec, który kocha Adolfa Hitlera nade wszystko. Wódz jest najlepszym przyjacielem młodego członka formacji Jungvolk, czyli maszynki do produkowania ślepo oddanych żołnierzy. Chłopiec prowadzi z nim długie rozmowy, zwierza mu się, zaś Fuhrer towarzyszy mu w zasadzie przez cały czas. Nie trzeba wspominać, że Jojo wierzy bez zastrzeżeń we wszystko, co słyszy od nazistów i jest absolutnie oddany Hitlerowi oraz jedynej słusznej partii. Doznaje zatem istnego szoku, gdy okazuje się, że jego mama niekoniecznie myśli tak samo, a co gorsza pomaga Żydom.
Dla mnie oczywiście równie ważną role zawsze gra scenografia. A ta jest tutaj naprawdę piękna. Dobór kadrów, kolorów, strojów, sprzętów jest dopracowany, przemyślany, harmonijny. I o tym chciałabym dzisiaj napisać, skupiając się oczywiście na wnętrzach, które grają w filmie bardzo ważną rolę.
Zacznijmy zatem od początku. Wojna nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Gdzieś w Niemczech, w niewielkim miasteczku, mieszka mama z synem (ojciec zaginął na froncie), i jak każda przykładna niemiecka matka pozwala synowi chodzić na spotkania młodzieżówki nazistowskiej. Zaraz wyjdą z domu, przez swój mieszczański przedpokój. Już tutaj widać wyraźnie zaznaczony styl, który odnajdziemy konsekwentnie w całym domu, czyli ciężkie drewniane meble w ciepłych wybarwieniach, ciemne kolory, tapety.
Widzimy ściany wyłożone boazerią o pięknym usłojeniu. Na pewno jest to prawdziwe drewno, a przynajmniej fornir, nie zaś erzace udające naturę. Okładzina drewniana leży do wysokości mniej-więcej 2 metrów (tak na oko). Powyżej tapeta w powtarzalny wzór w odcieniu zieleni (tej będzie tu dużo), wyraźnie oddzielona od tapety czarnym rantem. Na podłodze leży jaśniejszy parkiet ułożony w dość skomplikowany geometryczny wzór, z co najmniej dwóch kolorów drewna. W tle, w dekoracyjnej niszy zakończonej delikatnym łukiem stoi coś na kształt toaletki, z owalnym frezowanym lustrem oraz pałąkami w kolorze mosiądzu służącymi, jak sądzę, do stawiania lasek i parasolów. Jak się kiedyś dowiedziałam, takie nisze z łukami w miejskich domach służyły wyłącznie ku ozdobie, do eksponowania mebli. Z przedpokoju do salonu prowadzą podwójne, solidne drzwi, z drewna w tym samym kolorze co boazeria, z ozdobnymi pionowymi elementami pomalowanymi na czarno.
Wchodzimy do salonu. Pierwsze, co się rzuca w oczy to bogato zdobione tkaniny zasłonowe oraz fantazyjny plafon z wygiętymi liśćmi. Nie jestem ekspertem, ale wygląda na secesyjną. Mamy też ciężką wygodną kanapę w odcieniu zieleni, stoliko-lampę, aż trzy stoliki/konsolki, w tym jeden ażurowy, oraz geometryczny parkiet, ale ułożony już inaczej niż w przedpokoju. Czerwona poduszka na sofie ładnie “gada” z czerwonym obiciem krzesła na pierwszym tle. Meble są solidne, takie, co miały posłużyć przez lata, może i wnukom. Myślę, że niektóre już są odziedziczone, bo tak naprawdę każdy mebel ma nieco inny styl. Ich wspólnym mianownikiem jest podobne wybarwienie – ciepły brąz.
I salon z drugiej strony – część jadalniana. Krzesła w stylu art deco, na co wskazuje geometryczny, symetryczny kształt przedłużenia oparcia. Są niezwykłe, właśnie z uwagi na oparcie, które jest zaokrąglone. Rzadko się widuje takie krzesła. Kolor tapicerki znajduje odbicie we wzorze na tapecie, w szczytowym detalu każdego powtarzalnego elementu. Interpretuję ją jako bardzo uproszczony liść palmy, ulubiony motyw art deco. Warto jej poświęcić chwilę, bo spina wystrój wnętrza i powyższy kadr w całość. Jest tam zieleń, którą widzimy w zasłonach, kolor żółty, który znajduje odbicie w wybarwieniu parkietu, fotelu oraz mundurze Fuhrera, oraz wypłowiały koral, który znajdziemy na obiciu krzeseł.
I inne ujęcie salonu. Widać wyraźnie piękne, miodowe fotele, morską kanapę i koralowe poduszki, czyli kolory z tapety. I piękną Tomasin McKenzie. W sumie, jak się przypatrzeć, to te same kolory odbijają się drugim rozmydlonym echem na dywanie.
Przechodzimy do kuchni, pomalowanej na odważny bordowy kolor. Do tego zielone kafelki nad podwójnym wolnostojącym zlewem i kuchnią z żywym ogniem, oraz bordowa podłoga w nieco szalone niebiesko-czerwone wzory. Nad stołem piękna lampa z zielonym malowanym wzorkiem. Wygląda na kombinację porcelany z mosiądzem. Zieleń i bordo dodatkowo podbijają emaliowany garnek i wisząca rękawica do gorących garnków oraz waza do zupy (?) stojąca na kredensie. To bardzo niezwykły mebel. Ma zaoblony jeden bok, ten bliżej nas. To ten “trudniejszy” bok, bo wygiąć trzeba było i drewnianą ramę drzwiczek, i szybkę! Trudna to sztuka.
W swoim pokoju Jojo prowadzi długie rozmowy z przyjacielem. Pokój znajduje się na parterze, niedaleko salonu. Prowadzą do niego drewniane drzwi w ciepłym wybarwieniu, ozdobione czarnymi pionowymi elementami, podobnie jak podwójne drzwi z przedpokoju do salonu. Ciekawie ozdobiono ościeżnicę, prawdopodobnie w późniejszym czasie. Wygląda na to, że kiedyś też była drewniana z czarnymi pionowymi elementami, ale ktoś pomalował ją na niebiesko, a wypukłości na granatowo. Na ścianach leży tapeta w delikatny abstrakcyjny wzór. Zdjęcie powyżej pokazuje nam też piękną balustradę schodów prowadzących do sypialni matki. Powtarzają się trzy pionowe elementy, jak na drzwiach, oraz dodatkowy prostokątny element w górnej części – bardzo w klimacie art deco.
Druga część pokoju to strefa sypialniana. Łóżko i szafka nocna w odcieniu intensywnej zieleni wyglądają na komplet. Zielone są również ramy okna, choć już w bardziej spokojnym odcieniu. Pod oknem przepiękna ażurowa zabudowa – grzejnika, jak mniemam. Przy łóżku tak zwana “słomka”. Pamiętam jeszcze te klimaty… Chroniła ścianę i pozwalała w prosty sposób eksponować kartki pocztowe, obrazki, itp. W sumie to niegłupi pomysł… Obok stolika nocnego stoi ażurowy regał na książki. Tak sobie myślę, że ten pokój wcale nie różni się tak bardzo od współczesnych, a przecież dzieli go od naszych czasów 80 lat!
Po schodach wchodzimy do sypialni mamy. To moje ulubione pomieszczenie! Znowu powtarzają się kolory czerwony, żółty i zielony, z dodatkiem ciepłego drewna. Ściany obłożone są wzorzystymi tapetami – na dole żółtą, powyżej lamperii zieloną. Nie wszędzie, bo za wezgłowiem jest gładka. Główną rolę gra piękne łoże, rzeźbione i obite zielonkawym zamszem. Obok niego stoi bardzo ozdobny postument na paprotkę. Mam wrażenie zresztą, że i jedno i drugie powoli wraca do łask.
W sypialni znajduje się również sekretarzyk. Na nim secesyjna lampa w kształcie kielicha kwiatu, obok – gazetnik.
To tu, za sprytnie ukrytymi drzwiami, znajduje się kryjówka wroga narodu. To tu Jojo poznaje lepiej swojego znienawidzonego przeciwnika, przepytuje go i prowadzi dziennik.
Została nam jeszcze gotowalnia mamy (pomieszczenie przeznaczone do ubierania się). Myślę, że to osobny pokój. Tu już zdecydowanie króluje art deco! W ten nurt wpisują się tapeta oraz kolejny sekretarzyk. I znowu mamy ciepłe drewno i zieleń w różnych odcieniach (tapeta i tapicerka na stołku). W pokoju również stoją lustro z pięknym zwieńczeniem, stolik-pomocnik oraz manekin.
Do domu prowadzą prosto z brukowanej ulicy drzwi, oczywiście zielone. Tu również mamy charakterystyczne pionowe elementy dekoracyjne, które powtarzają się na drzwiach wewnątrz domu. Co prawda na mniejszą skalę, bo tylko na szybce. Nad drzwiami znajduje się nadświetle, kiedyś bardzo popularne, również wewnątrz domów. Warto też zwrócić uwagę na betonową dekorację wokół drzwi i nad nimi , powiększającą je i dodającą im splendoru. Również okna mają ozdobne obramowanie.
Obsada jest gwiazdorska – Scarlett Joahnsson, która świetnie się wywiązała z tego zadania, niesforna Rebel Wilson i cudowny Sam Rockwell (powyżej). Grany przez niego kapitan Klezendorf to bardzo skomplikowana postać. Czuje absurd przekazywanych mu poleceń, a jednak jako dobry żołnierz i patriota wykonuje je. A jako dobry człowiek jest skłonny do poświęceń, tych największych, w imię miłości bliźniego. Wojna to nie jego bajka – marzy o projektowaniu ubrań! Genialnie namalowana postać.
Ale wróćmy do wnętrz. Czy w dobie szarości, bieli i jasnego drewna takie wnętrza przemawiają do Was? Czy kombinacja elementów charakterystycznych dla tego wnętrza, czyli:
- ciepłe drewno
- boazeria
- drewniane meble w dużej ilości
- parkiety w geometryczny wzór
- wzorzyste tapety
- kolor! zieleń, czerwień, żółć, bordo
- mosiężne dodatki
- ażury
- dodatki art deco
- zaoblenia
- dywany, chodniki
- tapicerowane meble
- ciężkie, obfite zasłony
- dekoracyjne nisze na meble
- lamperie
trafiają w dzisiejszy gust?
Uściski,
Magda
PS. Nie jestem historykiem sztuki, więc jeśli rozpoznajecie jakieś ciekawe sprzęty czy meble, dajcie znać!
7 komentarzy
Styl mieszczański ma w sobie coś niesamowitego – uważam że to jeden z najciekawszych styli jakie można dzisiaj spotkać.
To były fantastyczne i bardzo charakterystyczne lata 🙂 Bardzo wartościowy i interesujący wpis. Pozdrawiamy
Dzięki. Osobiście wolę lżejsze klimaty, ale nie można im odmówić uroku i klasy.
To był bardzo ciekawy okres w dziejach historii. Jeden z najckiekawszych, Uważam, że pod względem architektonicznym dosyć awangardowy. Dużo drewna i zieleni, dbano o detale.
Zgadzam się. Wiele z ówczesnych projektów do dziś funkcjonuje z powodzeniem!
Moi znajomi są fanami takiego stylu mieszczańskiego i ostatnio jak urządzali sobie dom, to własnie na takie wykończenie postawili. Piękne to było, jak jeździli praktycznie po całej Polsce w poszukiwaniu różnych perełek (szukali m.in. w sklepach z antykami). Nie wiem czy można ich nadal nazywać pasjonatami czy już miłośnikami tego stylu, ale odnajdują się z nim jak mało kto 😉
To rzadko spotykany styl ostatnio, gratulacje dla znajomych za odwagę!