Nareście!!! Wreście! 🙂 Mam nowe biuro. Jak znalazł, że się tak wyrażę, w sam raz na home office, zalecany ostatnio nam wszystkim…
Od dłuższego czasu planowałam tę metamorfozę, zbierając inspiracje, zapisując piny, gromadząc drobiazgi, które mogą mi się przydać w nowej przestrzeni… I oto jest, po dwóch latach od narodzin pomysłu. Tak, dwóch latach! Pisałam o planach TUTAJ KLIK .
PLANY BYŁY TAKIE:
- Będzie jasno, naturalnie.
- Będą nieśmiertelne witrynki Billy/Oxberg, o których marzę od dawna.
- Będzie ściana korkowa podpatrzona u KASI z PIĄTEGO POKOJU.
- Doszły do tego naturalne dodatki oraz kapka złota.
Ale zanim przeszliśmy do realizacji, trzeba było opróżnić pomieszczenie do malowania. Ile przy okazji szajsu się pozbyliśmy, rzeczy, do których nie zaglądaliśmy od lat! Jakie to oczyszczające, dosłownie i w przenośni! A pozostałe rzeczy, tj. regały, stolik i karnisz poszły na OLX – jak dobrze, że jesteś! 🙂
Zatem najpierw malowanie – tu było prosto, na biało. Pokój ma 9 m2, więc nie jest duży. Malowane mężem, najlepiej i najtaniej, hehehe.
Witryny zamówiłam przez internet. Niestety, kropnęłam się przy wpisywaniu własnego nr tel., który mam od lat, dasz wiarę! Przez to nie odebrałam dostawy w umówionym terminie i na kolejną musiałam czekać kolejny tydzień!!! No, ale w końcu przyszły. Podrasowałam je uroczymi gałeczkami w kształcie śpiących lisków, w kolorze starego złota. Kiedyś je zanabyłam w TK Maxx marząc, że je wykorzystam w moim domowym biurze… I stało się! Oto moje biuro domowe!
WITRYNKI BILLY/OXBERG
Moim zdaniem to mebel ponadczasowy. Trzeba pamiętać, że jest dość płytki, 30 cm z drzwiami. I koniecznie trzeba go przytwierdzić do ściany. Pozbierałam z domu wszystkie drogie mi przedmioty, pamiątki i ozdoby, które mogłam w końcu wyeksponować!
Mam tu telefon po śp. dziadku, z którego dzwoniłam do zegarynki albo posłuchać bajek (pamięta ktoś?), świątki nie wiadomo skąd, globus retro, z którego z rodzeństwem korzystaliśmy w podstawówce, słonika z Nepalu od koleżanki, apteczne buteleczki od mojej mamy-farmaceutki, wycyganione pudełka po winie, nasze kapelusze letnie, moje książki kucharskie wege, przewodniki, których nie umiem się pozbyć, jajko z kwarcu (chyba), które wygrałam na wycieczce w Turcji, kosz piknikowy (raz w roku używam, przysięgam), fotogeniczny budzik, którego nie nakręcam, bo nienawidzę tykania, ludzik do rysowania, makramową sówkę mojego autorstwa… i Hugo wie co jeszcze! 🙂
GALERYJKA
Bardzo chciałam taką. I zbierałam pomysły, co w niej może zawisnąć. I w końcu wyszło jakoś tak, że większość eksponatów wykonałam sama. Jest tu obrazek haftowany (okropnie mi się to spodobało), obrazek z wyłowionych przez nas jeżowców w Chorwacji, obraz z piórek (zwierzę już nie żyło, zapewniam, i to nie z mojej winy), makramę (uczę się), oraz suszki z łąki. Z gotowych rzeczy – lusterko w złotej oprawce i wianuszek metalowy.
WYMARZONA ŚCIANA Z KORKIEM
Marzyłam i jest!!! Na piękne zdjęcia, ważne info, bieżące projekty i inne Bardzo Ważne Rzeczy. Więcej o niej napiszę w osobnym poście, bo zaprawdę powiadam Wam, jest tego warta.
Niektóre elementy z bliska – właściwie najbardziej chciałam pokazać cudne złote pinezki, które kupowałam z myślą o mojej przyszłej ścianie korkowej.
Kocham mój nowy pokoik, no co ja mogę… Wszyscy do niego chętnie teraz zaglądają. I wiem, że to ogromny luksus mieć takie miejsce w domu.
Jak to zwykle bywa, plany nie pokrywają się w 100% z realizacją. Myślałam o wymianie krzesła na piękne ikeowe FJÄLLBERGET, ale odpuściłam, choć bardzo by mi pasowało, na razie zostanie w sferze planów, głównie z uwagi na finanse (kosztuje 500 zł). Został mój poczciwy staruszek, który przykrywam narzutką. Myślę również nad postawieniem wygodnego fotela pod moją galeryjką, dla odwiedzających mnie dzieci. 🙂 Coś tym guście, ale nie za taką cenę (model poniżej to Amira Lounge z Bloomingville). Może znajdę coś używanego.
No i koniecznie lampa i lampka biurkowa do wymiany. Biurkowa będzie złota, myślę o tej KLIK, a wisząca rattanowa lub bambusowa, marzy mi się SINNERLIG KLIK z Ikei albo SIGVARD KLIK z Jyska.
Ufff, długi post. Jeszcze dwie fotki PRZED, zrobione w ostatniej chwili, już w czasie wynoszenia gratów. Ściany miały odcień beżowy z fioletem, nie widać tego, poza tym pokój był zbieraniną mebli z przeszłości. I graciarnią, niestety. Obiecałam sobie teraz trzymać reżim!
Na koniec jeszcze podsumowanie co, skąd i za ile:
korek 150 cm x 300 cm – około 300 zł z klejem i dostawą, z kork.pl
witrynki – Billy/Oxberg IKEA, 359 zł szt. x 3
zasłony na taśmie 3 szt., Elena Granit, szyna i osłona, Leroy Merlin – ok. 200 zł, była promka
co było: podłoga, drzwi, fotel obrotowy, krzesła białe odmalowane przeze mnie, biurko – vintage, po moim tacie! Ma super wysuwany blacik. Odnowione przeze mnie.
Chętnie odpowiem na pytania, jeśli je macie!
Uściski,
Magda
7 komentarzy
Biuro jest świetnie! Sama chciałbym tam pracować.
Dziękuję! Robię to codziennie. 🙂
Rewelacyjny klimat. Bardzo mi się przypadł do gustu. Przyznam, że nie każdy potrafi tak fajnie wnętrzu dodać klimat taki jak druga osoba chce.
Dziękuję!
Cudowna zmiana, miejsce pracy od razu wpadło mi w oko przy naszej pierwszej rozmowie online 🙂
Trzymam kciuki za wiele takich metamorfoz!
Ach, oko artystki wypatrzy co trzeba. 🙂 Dziękuję!
Też podoba mi się sposób urządzenia biura 😉 Teraz wiele osób pracuje w domu, więc odpowiednie miejsce do pracy jest bardzo ważne. Podstawa to wygodny fotel i biurko, gdyż podczas pracy biurowej musimy czuć pełen komfort. Super metamorfoza, czekam na kolejne wpisy 😉