Od znajomych kupiliśmy starą bieliźniarkę, moje marzenie od jakiegoś czasu. Wymagała dużo pracy. Miała mnóstwo korników, ubytek na blaciku w prawym rogu, korona się też sypała… Poniżej widok poglądowy na stan przed.

 

Najtrudniej było z kornikami i ubytkiem. Normalnie ja się zajmuję tego typu pracami. Ponieważ jednak w moim stanie (tak, wciąż jestem w jednym kawałku:) niewskazane jest wdychanie chemikaliów, zajął się tym mój kochany mąż, który niespecjalnie przepada za robotami restauracyjnymi, więc tym bardziej chwała mu za to. Strzykawką z płynem antyrobalowym potraktował wszystkie dziurki, a było ich wiele, po czym tym samym specyfikiem trzykrotnie pomalował  cały mebel (może nadmiar ostrożności, ale na pewno nie zaszkodzi:). Następnie dosztukował brakujący kawałek. Szlifierką ręczną Metabo (taką trójkątną, polecam bardzo) wygładził powierzchnie, na to bejca, a potem lakier wodny, nieśmierdzący. I oto jest wymarzona, wytęskniona!

Trzymam w niej ślubną zastawę, która po czterech latach niezmiennie bardzo mi się podoba. Mogłam wybrać coś sobie z kolekcji Villa Italia, zatem zażyczyłam sobie model Nicea. Jest koloru ecru, w delikatne prążki. Przez prawie cztery lata od ślubu użyłam jej może 5 razy od wielkiego dzwonu, bo leżała w kartonach w bardzo nieporęcznym miejscu. Za to teraz z lubością wyciągam ją dla gości.

A jak się chwalić, to na całego. Jako prezent ślubny dostaliśmy też mega zestaw na 12 osób sztućców moich upragnionych, a mianowicie Gerlach, model Horizon o pięknym matowym wykończeniu trzonków. Są takie eleganckie…

Ach, to był piękny dzień, nie tylko ze względu na wspaniałe prezenty… 🙂

A tak off topic, we wrześniu miną JUŻ cztery lata… Niesamowite. Na czwartą rocznicę będziemy już we trójkę.

Pozdrawiam!
M